Półnaga Wędrówka :)


O projekcie
Zaczęło się niewinnie. Trzeciego dnia Juvenaliów na Melinę przyszedł Pieron, dzierżąc w ręku Żubra. Niestety, był to jedyny Żubr obecny tego poranka na Melinie, co oznaczało zdecydowany niedobór. Owy niedobór był na tyle zdecydowany, że szybko okazała się konieczna wymiana kratki u Magika (jeżeli nie rozumiesz użytych zwrotów, zapraszam do działu "O Melinie").

Jednakże, biorąc pod uwagę czas trwania Juvenaliów - trzeci dzień - wyprawa do Magika nie miała prawa mieć w sobie nic z normalności. Idąc tym tokiem rozumowania, Pieron zaproponował pójście po kratkę w zasłonach. Niewiele było trzeba, aby "pójście po kratkę w zasłonach" zamienić na "pójście po kratkę TYLKO w zasłonach" :)

W Magiku 1 na (nie)szczęście była obecna tylko żona Magika. Za oddane butelki kupiliśmy 6 Żubrów i spowodowaliśmy dookoła powszechną radochę. Wracając z polowania na Melinę padł pomysł, aby wybrać się w naszych strojach galowych w dalszą wędrówkę. Analizując possible destinations zgodnie wybraliśmy najbardziej popieprzony pomysł - celem naszej półnagiej wędrówki stał się komisariat Policji, zwany Białym Domkiem, zlokalizowany na ulicy Lubicz.

Nie było to jednak najbardziej wariackie posunięcie tego popołudnia. Po drodze na komisariat bowiem, na nasze nieszczęście, jakiś architekt 80 lat temu umieścił Akademię Ekonomiczną, do której zdarza nam się uczęszczać (bo z nauką to mało ma wspólnego). Zbliżając się do Alma Mater, Pieron wymyślił kolejną mądrość - "zróbmy sobie zdjęcie przy gabinecie Rektora!". Niestety, ochrona AE nie podzielała naszego entuzjazmu i szybko wyprosiła nas z terenu uczelni.

Wracając z komisariatu, gdzie uwieczniłem Pierona dosłownie POD (zaparkowanym na szczęście) radiowozem, zdecydowaliśmy zdobyć Akademię Ekonomiczną podstępem, więc nasze wejście od tyłu na teren uczelni odbyło się w wersji stealth. Niestety, wykrył nas dobrze zamaskowany monitoring. Między 15:04, a 16:09 przebywaliśmy z ochroną w budynku zwanym Domem Ogrodnika, gdzie mogliśmy wykazać się w praktyce zdolnościami negocjacyjnymi.

O 16:10, po spisaniu, do którego mogło dojść jedynie po doniesieniu na miejsce naszych dokumentów przez Pajaca, mogliśmy (musieliśmy) opuścić teren uczelni. W drodze powrotnej nie mogło zabraknąć również wizyty na stacji BP, gdzie - jak wiadomo - jesteśmy znani i lubiani (nie wiem, co bardziej).

Po wizycie na BP, nie mogąc wymyślić już żadnej głupoty, wróciliśmy do domu. Zdecydowaliśmy jednak kultywować tradycję zamykania Juvenaliów korowodem, podobnie jak ma to miejsce przy ich otwieraniu.